Komentarze: 7
Rano szedłem biegać. Ubrałem się na sportowo i tu Słońce patrząc na mnie stwierdziło, że wyglądam beznadziejnie. Spojrzałem na siebie
krytycznym wzrokiem i naprawdę niczego nie zauważyłem. Ot normalne spodenki, bluza, skarpetki. Taki zwykły normalny strój do biegania, ani
lepszy ani gorszy. Słońce tymczasem miało diametralnie odmienne zdanie. Według niej najgorsze były skarpetki.
Jeszcze raz spojrzałem na skarpetki w obawie, że za pierwszym razem nie spostrzegłem jakiejś ukrytej wady w postaci dziury na pięcie. No,
ale nie było. Skarpetki białe, sportowe z napisem ‘SPORT’ na boku powiedzmy, że lekko zmechacone, ale to przecież normalne ślady normalnego
użytkowania. Jak dla mnie skarpetki te są porządne bo grube i noga mi się w nich nie poci jak biegam. Bałem się jednak powiedzieć to
Słońcu, które jak tylko usłyszy z moich ust, że coś jest ‘PORZĄDNE’ dostaje palpitacji serca.
Awersja ta wzięła się jeszcze z czasów, kiedy rozpoczynaliśmy naszą znajomość, i kiedy jeździłem do Krakowa z torba podróżną, powiedzmy
niepierwszej już mody (taki wczesny Gierek). Od pierwszego razu Słońce nie znosiło tej torby i na nic zdały się moje zapewnienia,
że przecież torba jest dobra a przede wszystkim ‘PORZĄDNA’.
Od tamtej pory wszelkie obciachowe ubrania, lub inne gadżety użytkowe, które dla Słońca są nie do przyjęcia a dla mnie jeszcze mogłyby
być nazywane są ‘PORZĄDNYMI’.
Generalnie zdaję sobie sprawę, że jestem ułomnym człowiekiem jeśli chodzi o modę i dla mnie pięcioletni sweter, w komputerowe wzorki, nie
jest jakimś szczególnym nietaktem w towarzystwie, co nie oznacza, że z tym ‘inwalidztwem’ nie walczę. Staram się. Staram się
zwracać uwagę jak wyglądam i pod czujnym okiem Słońca wyjść na ludzi, ale nie będę kłamał. Jeszcze nie do końca wyrobiłem w sobie
odruch codziennego porannego stanięcia przed lustrem celem ocenienia swojego wyglądu.
Metroseksualny to nie ja. I nie oszukujmy się pewnie nigdy nie będę. Obecnie zależy mi już tylko na tym, żeby pozbyć się ubraniowych
nawyków neandertalczyka.
KKDK
totylko_ja – Poruszyłaś temat rzekę. Kwestia moich zmian i to czy jestem w stanie wyciągnąć wnioski ze swojego zachowania to bardzo
delikatna i powiedziałbym drażliwa kwestia między mną s Słońcem. Prawdę mówiąc Słońce ma jak najgorsze zdanie na ten temat. To, że ja
zdaję sobie z ze swoich błędów sprawę to jeszcze o niczym nie świadczy. Chodzi o to, że dostrzegam te błędy, zwłaszcza jak są mi
wypomniane w twarz, jeśli zaś chodzi o wyciąganie wniosków to tutaj leżę na całego. Zauważyć swój błąd może każdy, wyciągnąć z niego
wnioski to już zarezerwowane jest dla największych twardzieli.
Jest jeszcze jeden problem ze mną. Ja cholernie szybko obrastam w piórka. Słońce zdenerwuje się na mnie, wytknie mi błędy, po czym przez
parę dni jest ok. Kilka dni względnego spokoju a później spowrotem wracam do starych nawyków. Ktoś powie ok to niech Słońce wytyka Ci
błędy co parę dni, tylko czy tędy droga? Pewnie jeszcze kiedyś poruszę ten temat i to na pewno będzie dłuuuuuugi wpis i na sto procent
nie będzie zabawny.