Komentarze: 4
Słońce moje znalazło na mnie sposób. Podejrzewam, że już nieraz go stosowała, ale chyba podchodziła mnie tak
sprytnie, że nawet tego nie zauważałem.
Zaczęło się od tego, że twardo postanowiłem biegać. Codziennie rano wstaję i ruszam w trasę. (W tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę
celem wyjaśnienia pojęć z poprzedniego zdania).
codziennie – znaczy od czterech dni:)
rano – oznacza niepotrzebną pobudkę o 5:30, po czym kładę się spać, niezdolny do wstania z łóżka, i razem ze Słońcem wychodzimy. Ona do pracy ja do biegania.
w trasę – oznacza 15 minut lekkiego truchtu w wolnym tempie. W sumie nie więcej jak 2 kilometry:).
Postanowiłem podejść do sprawy fachowo. Na stronach internetowych poświęconych treningu biegaczy wyczytałem, że oprócz biegania,
niezmiernie ważna jest regeneracja, odpoczynek, rozciąganie, odpowiednia dieta itd. Z racji, że po trzech dniach miałem już spore
zakwasy w nogach na czwarty dzień (dzisiaj) postanowiłem, że odpocznę i nie będę biegał. Powiedziałem o tym Słońcu, które od razu
mnie skrytykowało mówiąc, że nie mam racji i że skończy się tak jak zawsze, czyli na ‘słomianym zapale’.
No i tknęło mnie. Teraz to się autentycznie zdenerwowałem i zawziąłem. Teraz nie biegam już tylko dla zdrowia, ale po to żeby sobie i
Słoneczku coś udowodnić.
Za karę, na złość Słońcu będę biegał i ćwiczył. A za rok startuję w maratonie.
I to właśnie jest Jej sposób na mnie: wsiąść mi na ambicję:). Niezła jest, co nie?
KKDK
InnaM – dzięki za kciuki:)
www.loris.prv.pl - fajnie, że Ci się podoba. Wogóle to w tym miejscu chciałbym wszystkim podziękować za wszystkie wpisy i te miłe
jak od większości z Was, i te mniej miłe jak na przykład swego czasu od wrednej:). Swoją drogą to dawno już nie było od Niej
wpisu, pewnie przestała czytać...