Cholernie nie lubię realizmu, jaki towarzyszy snom. Zwłaszcza, jeśli śni mi się jakiś koszmar. Dzisiaj na przykład o 2.30 obudziłem się ze strachu przed tym co mnie nawiedziło we śnie.
Brat mój obecnie z żoną i Szkrabem są w Chorwacji na wczasach, a mi przyśniło się, że mieli wypadek samochodowy, bratowa zginęła na miejscu, brat został sparaliżowany a Szkrab poobijany. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że widziałem to wszystko jak na dłoni i odczuwałem emocje jakie towarzyszyły by mi w realnym świecie w takiej sytuacji. Szkrab nie mógł się wydostać z fotelika i przez parę godzin musiał patrzeć na nieżywą mamę i charczącego, sparaliżowanego tatę. Mogłem tylko patrzeć na biedne dziecko i widzieć jak nieporadnie próbuje się wydostać. Wiem że to tylko sen i nic takiego nie miało miejsca, za cholerę jednak nie mogłem się uspokoić. Do czwartej leżałem na łóżku nie mogąc usnąć. Jeszcze teraz mnie to denerwuje i nie bardzo mogę o tym pisać.
Wysłałem smsa do brata, tak, żeby zapytać jak spędzają wczasy? Czekam na odpowiedź i chociaż wiem, że jest ok (zdrowy rozsądek tak podpowiada) to niepokój jakiś pozostaje.
Takich snów nie lubię, a przeważnie jak śni mi się coś miłego to zapominam. Chciałbym mieć tak jak Słońce, które pamięta większość swoich snów, i tych dobrych i tych złych.