Kminek
Komentarze: 5
Słońce moje najdroższe ma jutro urodziny. Prezent wymyśliłem już dawno, dziś jednak dopiero znalazłem czas, żeby móc go kupić.
Mam nadzieje, że Jej się spodoba i będzie zadowolona. Na szczęście Słońce nie umie 'sztucznie' cieszyć się z nieudanego
prezentu tak więc od razu będę wiedział czy trafiłem. Z jednej strony to dobrze ale z drugiej jak okaże się, że prezent kiepski
i usłyszę pytanie "No ale po co...?" to nie wiem co będzie :).
Ponieważ Słońce czyta tego bloga tak więc sami rozumiecie, że na razie nie mogę nic zdradzić. Urodziny dopiero jutro
(kolejne osiemnaste :).
A tak z innej nieco beczki to wszedłem dzisiaj do Carrefoura, bo jakoś tak zgłodniałem i myślałem, żeby kupić sobie coś na
'gorącym punkcie'. Wiem, że kupowanie czegokolwiek z 'gorącego punktu' (miejsca, gdzie kurczaki odzyskują świeżość po raz trzeci)
nie należy do najbezpieczniejszych, ale byłem głodny, a poza tym mała bułka z pewnością by mi nie zaszkodziła (tak myślałem).
Nawet już stałem w kolejce i upatrzyłem sobie zapiekankę z szynką i ociekająca serem a na dodatek posypaną kminkiem.
Żona moja, dla przykładu, kminku w ogóle nie trawi i jak zdarzy nam się kupić chleb z kminkiem to zanim go zje potrafi siedzieć
i wydłubywać kminek z każdej Kromki. Ja dla odmiany do kminku nic nie mam i nawet go lubię.
Tak więc stałem w tej kolejce w Carrefourze i już cieszyłem się na myśl o rozkoszy dla podniebienia jaka wkrótce miała mnie
spotkać. Nagle zupełnie nieoczekiwanie jedno ziarenko kminku wstało i przeszło kawałek po czym usadowiło się na plasterku
szyneczki.
Od razu muszę zastrzec, że nic nie piłem i byłem całkowicie trzeźwy, nie byłem też pod wpływem, żadnych środków
halucynogennych ani innych odurzających. Najnormalniej w świecie miałem przed oczami chodzący kminek. Kolejka przesuwała się w
stronę kasy a ja wraz z nią, jednocześnie będąc coraz bliżej zapiekanki z 'kminkiem'. Będąc już całkiem blisko,
kolejne ziarenko najnormalniej w świecie przeleciało na zapiekankę z salami obok. No tak, pomyślałem, nie dość, że chodzi to
jeszcze lata a zaraz pewnie zacznie stepować. Jakiś metr od 'kminkowej' zapiekanki mogłem już bez problemu rozpoznać
szczegóły każdego z ziarenek. Ziarenka miały nogi, miały skrzydła, oczy i z bliska wyglądały zupełnie jak małe muszki...
Na tym skończyłem stanie w kolejce i wicie co, od dzisiaj zawsze jak będę jadł chleb z kminkiem będę miał przed oczyma te
cholerne muszki. Chyba przestanę lubić kminek ku uciesze Słoneczka mojego kochanego.
KKDK - czyli Krótki Komentarz Do Komentarzy
Mario_B. - Generalnie zrobiłem to ręcznie. Szlifując szpachle gipsową na suficie czułem jakby mi ktoś mąką w twarz sypał,
ale ostatecznie udało się. Chociaz tak całkowicie z efektów nie jestem zadowolony. Następnym razem nie porywam się z motyką
na słońce. Wynajmę ekipę, która zrobi mi to szybciej, lepiej i taniej bo teraz to tylko musiałem narzędzi nakupować.
Małgosia - Miło mi że Ci miło :).
a wczoraj bodajże na tvp2 leciały wyznania kucharzy i barmanów - tam to dobiero były historie mrożące krew w żyłach :D
Dodaj komentarz