Najnowsze wpisy, strona 13


maj 04 2005 Nie ma nic. NIC
Komentarze: 2

Słoneczko moje nie jest w ciąży. To znaczy było ale była to miesięczna ciąża bez zarodka (samo jajeczko) przynajmniej tyle zrozumiałem ze strzępków informacji jakie udało mi się uzyskać od lekarzy. Aby pozbyć się (jak to nazwałem w myślach połowy dzidziusia) dostała tabletkę poronną plus zabieg łyżeczkowania macicy. Boże jak Ona cierpiała, cały dzień wymioty, krwawienia i niesamowity ból brzucha a to tylko ból fizyczny o cierpieniach psychicznych nawet się boje miśleć. Kiedy wywieźli ją z gabinetu jeszcze śpiąca po narkozie prawie się rozpłakałem. Dobrze, że dochodziła jeszcze jakiś czas do siebie dzięki czemu miałem czas na pozbieranie się w sobie. NIE MOGĘ sobie pozwolić na słabość. Słoneczko musi mieć we mnie oparcie. Powiedziała dzisiaj naprawdę piękne zdanie, o którym nie zapominam i które utrzymuje we mnie nadzieję. Powiedziała: "Być może to co nas teraz spotkało to jest przygotowanie drogi dla naszego następnego dzidziusia". Najprawdopodobniej tak jest, no bo jakże mogłoby być inaczej. Jedno jest pewne czeka nas teraz jeszcze trochę badań, leków i nadziei w oczekiwaniu na kolejne dwie kreseczki testu ciążowego. Na oddziale na którym leży słoneczko nie ma wesołych ludzi. Każda osoba to oddzielna tragedia. Dwie inne dziewczyny w pokoju to dwa inne poronienia, a pokoi jest kilkanaście.
W ciągu dnia myślałem, że to przez Boga, że Bóg zawinił, że mimo że się modliłem nie zostałem wysłuchany. Jaki ja jestem zadufany w sobie jak mogę posądzać o taką tragedię Boga. Jestem człowiekiem wierzącym a mimo to tak zwątpiłem. Jest tak jak mówi Słoneczko teraz została przygotowana droga dla naszego dzidziusia. Jak na razie nie chciał tam jeszcze zamieszkać ale teraz jak jest już wysprzątane to na pewno jakiś się zdecyduje.

Dziękuje wszystkim za komentarze i za modlitwy, które z pewnością pomogły nam przetrwać ten dzień.

zapiski-taty : :
maj 03 2005 Najlepsza wiadomość życia
Komentarze: 6

Najlepsza wiadomość jaka mnie w życiu spotkała przyszła do mnie w dniu 30.04.2005 w postaci dwóch małych kresek na teście ciążowym mojej narzeczonej. Ale zacznijmy od początku.
Mniej więcej miesiąc temu poinformowaliśmy rodziców o wspólnych planach na przyszłość i zamiarze poślubienia się. Umówiliśmy wizytę rodziców, która miała się odbyć 01.05.2005. Z racji, że mój tata jest niepełnosprawny na początek miały to być odwiedziny jedynie mojej mamy a później re-wizyta już w pełnym składzie rodzicielskim czyli dwie mamy i dwóch ojców. W sobotę (30.04.2005) mieliśmy się rozjechać ja po swoją mamę moje słoneczko do swoich rodziców i tam mieliśmy się spotkać. Przed samym wyjazdem z racji pewnych podejrzeń Słońce moje zrobiło test ciążowy. I tutaj BOMBA!!! Czekaliśmy na tego dzidziusia naprawdę z wielką nadzieją i nareszcie się udało. Przytuliliśmy się. Z tej chwili pamiętam tylko tyle, że zrobiło mi się dziwnie ciepło na czubku głowy i to, że serce Słoneczka waliło tak, że aż się bałem czy nie wyskoczy. Postanowiliśmy nic rodzicom nie mówić dopóki nie będzie stuprocentowej pewności. Kupiłem drugi test ciążowy i w tajemnicy przed mamą schowałem w torbie tak aby można było drugi raz przeprowadzić i upewnić się.
Same oświadczyny minęły szybko i 'bezboleśnie'. Rodzice szybko się dogadali tak więc im nie przeszkadzaliśmy co chwile tylko wymieniając spojrzenia, które tylko dla nas 'coś' znaczyły. Rankiem kolejny test i kolejne dwie wspaniałe kreseczki, na które tak czekaliśmy. Nic nie wskazywało na to, że coś może pójść nie tak jak powinno. Popołudniem Słoneczko moje najdroższe zauważyło na bieliźnie plamę. Plama była brunatno-czerwona i niepokojąca. W nocy z 01.05 na 02.05 wydarzyło się tylko tyle, że rankiem kolejne dwie plamki tym razem już zupełnie malutkie ale nadal niepokojące. Wracaliśmy do domu i mimo, że nie dawaliśmy po sobie tego poznać wyraźnie czuć było napięcie przemieszane z nadzieją, że wszystko MUSI być przecież ok. Rano kolejna plama. 3 maj, święto jakich mało nie ma jak cokolwiek załatwić, rano znalazłem na necie artykuł, że wszelkie plamienia i krwawienia mogą wskazywać na poronienie i pod żadnym pozorem nie wolno ich lekceważyć. Czułem się jakbyśmy zlekceważyli te objawy i bałem się o moje najukochańsze Słoneczko i naszą dzidzię. Kilka telefonów później umówiliśmy się na wizytę u ginekologa w prywatnym gabinecie. Teraz jak przypominam sobie ten poranek (dzisiejszy pranek), myślę, że zbyt wolno reagowaliśmy i zbyt wolno organizowaliśmy ratunek dla naszego dziecka z drugiej strony trzeba zrozumieć sytuacje w jakiej byliśmy. Znajdowaliśmy strzępki informacji telefonicznie też nic się człowiek od lekarzy nie dowie, tysiące myśli pomieszanych ze strachem o dziecko, które już tam się w środku rozwija. Faktycznie taka sytuacjia potrafi całkowicie sparaliżować. Trudno podjąć racjonalną decyzje.
Ostatecznie dotarliśmy do lekarza. Od ręki dał skierowanie do szpitala gdzie teraz moje słoneczko leży i dalej pewnie się zamartwia i nie może spać.

Jestem ojcem, dziecko zostało poczęte i jest zagrożone, boję się o nie i o słoneczko moje a jak ja się boje to co musi przeżywać Matka, która nosi w łonie dzidziusia. O czym myśli? Z pewnością marzy o tym aby dziecko było zdrowe i żeby wszystko się ułożyło ja jestem w stanie oddać wszystko żeby tylko dziecko przeżyło i było zdrowe. Co w takim razie musi przeżywać matka? Przecież jej uczucia do naszego dzidziusia są tysiąckrotnie silniejsze, ona je w sobie nosi, czuje je choć ma kilka milimetrów, głaska myślami, marzy o jego przyszłości wie, że w niej rośnie małe ciałko, i chce mu wszystko pokazać, chce je móc przytulić a teraz się boi o nie i czym jest mój lęk w porównaniu do jej uczuć?
Boże daj mi siłę, żeby Słoneczko moje znalazło we mnie oparcie i spraw żebyśmy mieli zdrowego dzidziusia.
Teraz trzeba czekać. Jutro kolejne badania na razie został zaaplikowany zastrzyk podtrzymujący ciąże. Według słów lekarki jest to prawdopodobnie 5-8 tydzień i NAJPRAWDOPODOBNIEJ jest to ciąża żywa. Trzymam się tej nadziei i modle się o to, żeby wszystko było w porządku.

Kocham moje Słoneczko i naszego dzidziusia. Nie chce niczego innego tylko tego, żeby wszystko okazało się w porządku.

Panie Boże proszę Cię daj nam tego dzidziusia.

zapiski-taty : :