cze 06 2006

Sąsiedzi


Komentarze: 2

Wracam, a przynajmniej taki mam plan. Wrócić do was i nadal was męczyć. Przerwa jaka była ostatnio w blogowaniu powodowana była: moim lenistwem zmianą pracy a co za tym idzie nawałem nowych obowiązków (ostatnio) remontem w mieszkaniu. A propo remontu to gdyby nie moje 'umiejętności' to już dawno było by po kłopocie. Wszystko zaczęło się od malowania. Z tym, że przy okazji postanowiłem wymienić płytę paździerzową chroniącą dojście do szachu na karton-gips czyli tak, żeby było nowocześniej i zdrowiej bo w paździochu może się zalęgnąć grzyb a w karton-gipsie nie.
Dodatkowo przy okazji postanowiłem przenieść gniazdko elektryczne i pstryczek do światła.

Zaopatrzyłem się w niezbędnik młodego destruktora czyli młotek i przecinak do betonu i przystąpiłem do demolki. Płytę rozwaliłem dosyć szybko i dosyć szybko osadziłem karton-gips szkoda tylko, że krzywo i teraz wygląda to koszmarnie przez co szlag mnie trafia. Pstryczek też udało mi się przenieść, ale i tak jutro idzie do poprawy, bo teraz jest prowizorka grożąca pożarem. Z gniazdkiem poszło mi nieco gorzej bo okazało się, że musze kuć w żelbetowej płycie, żeby móc kabelki puścić w ścianie. Jak zacząłem kuć tak po mniej więcej 4 godzinach przyszedł wkurwiony sąsiad, że mu sportu nie daje oglądać. Sąsiad mieszka pięć pięter niżej co mnie nieco zdziwiło, że słyszy i mu to przeszkadza bo w sumie osoba mieszkająca bezpośrednio pode mną nie skarżyła się. Koniec końców z sąsiadem się pokłóciłem i go wygoniłem z domu a on postraszył mnie skargą do administracji. Chwilę po tym jak wyszedł ja też się poddałem i postanowiłem nie przenosić gniazdka tym bardziej, że faktycznie robiło się już późno a praca posuwała się w żółwim tempie.
Podłączenie gniazdka spowrotem do sieci poskutkowało spaleniem trzech z czterech korków elektrycznych. Ratując resztki honoru podłączyłem ostatni działający korek tak, żeby chociaż w pozostałych gniazdkach był prąd, żeby nam lodówka się nie rozmroziła.

I tak zakończyła się sobota. 1 wkurwiony sąsiad, 3 spalone korki, 0 przeniesionych gniazdek, 1 przeniesiony włącznik światła ale do poprawy tak więc się nie liczy. W niedzielę wcale nie było lepiej, pomijam tu fakt, że malowałem w niedzielę zamiast święcić dzień święty... Pod koniec dnia udało mi się skończyć malować sufit, który i tak idzie do poprawy bo szpachlę gipsową, która miejscami położyłem, trzeba było jeszcze wyrównać...

Dziś jest wtorek. Rozpierducha w domu zdaje się nie mieć końca, Udało mi się wyszlifować sufit i doprowadzić go do jako takiego wyglądu. Jutro być może uda mi się naprawić włącznik światła i rozpocznę 'drugą turę' z przenosinami gniazdka. (Nie wiem jeszcze jak, ale muszę je przenieść, brakuje mi jeszcze 20 centymetrów żelbetonu do skucia).

No cóż jestem dobrej myśli, chociaż jak tak czasem spojrzę na siebie z boku to tak jakbym widział tą czeską bajkę pt. 'Sąsiedzi', wszystko co może nawalić nawala. I tak od soboty. Miało być szybkie malowanie w jeden dzień a tymczasem już piąty trwa remont.

zapiski-taty : :
Małgosia
07 czerwca 2006, 11:44
:) Miło Cię znowu widzieć - czytać :)
Mario_B.
07 czerwca 2006, 09:08
Proponuję pozyczyć/kupić gumówkę i tarczę diamentową. Troszkę kurzu ale będzie szybko i po kłopocie (jesli chodzi oczywiscie o rowek w zelbetonie).

Dodaj komentarz