Archiwum 28 stycznia 2008


sty 28 2008 Gruźlica cz. II
Komentarze: 3

Następny dzień to wizyta w specjalistycznej przychodni gdzie dowiaduję się, że nie ma co zwlekać i trzeba mnie odseparować. Lekarka przy mnie dzwoni do szpitala i chce jak najszybciej łóżko dla mnie. Baba jest wredna i niewiele mówi, mimo że ja staram się być cały czas uprzejmy. Pewnie nie rozumie, że w chwili obecnej potrzebuję jak najwięcej informacji zwłaszcza, że w domu jest Słońce, które nosi naszego dzidziusia. Wogóle to czuje się u niej jak intruz, jakby to była moja wina, że o coś pytam i że śmiałem zachorować. No nic, taka to już jest Polska służba zdrowia, zdecydowanie odbiega od standardów pokazywanych w "Leśnej górze".

 

Dowiaduję się tyle ile mogę, resztę doczytuję na internecie. Im więcej czytam tym mam większy mętlik w głowie no i strach przed tym co będzie jeśli Słońce też jest chore. Babsko w przychodni powiedziało, że Słońce też powinno się prześwietlić osłaniając brzuszek specjalnym fartuchem. Ciekaw jestem czy to głupie babsko ryzykowało by swoim dzieckiem i prześwietlało je roentgenem? Generalnie każdy lekarz ciągnie w swoją stronę nie zważając na innych. Pulmonolog (babsko w przychodni) chce robić zdjęcie nie zważając na dzidzię, nasz ginekolog przestrzega przed robieniem zdjęcia. Babsko nas straszy, że nie leczona gruźlica to jeszcze gorzej dla dziecka i Słońca, ginekolog że roentgen w I trymestrze jest wogóle niedopuszczalny, a później tylko w nagłych wypadkach i pod szczególną ochroną. 

 

Lekarze nas straszą a w środku jesteśmy my, z problemem czy robić zdjęcie i ryzykować uszkodzenie dziecka, czy nie robić zdjęcia i jeśli gruźlica to też ryzykować że dziecku coś się stanie. Na dodatek wkurza mnie jeszcze jedna rzecz . Wszyscy lekarze mówią o naszym dziecku jako "płód". A mi się to totalnie nie podoba. Nie mamy płodu tylko mamy dziecko!!!. Słońce mnie uspokaja, żebym się tak nie denerwował i w sumie widzę, że jakoś tak spokojniej do wszystkiego podchodzi.

 

Długo rozmawiamy o tym, szukamy gdzie się da na internecie. Niestety nic nie jest w stanie rozwiać naszych czarnych myśli. Wszystko co zrobimy będzie źle dla naszego dziecka. W końcu postanawiamy nie panikować i poczekać, zaczerpnąć rady, poczekać co mi w szpitalu powiedzą (w końcu cały czas mam tylko podejrzenie gruźlicy a nie już stwierdzoną gruźlicę).

 

Następnego dnia rano dzwoni telefon ze szpitala gdzie zapraszają mnie bo właśnie zwolniło się łóżko. Cieszę się, bo wyjadę i przestanę być zagrożeniem dla Słońca i martwię się, bo zostawiam Słońce same ze wszystkimi problemami na głowie. Od tej chwili przez siedem kolejnych tygodni pozostanie nam już tylko kontakt telefoniczny i smsowy.

 

cdn... 

zapiski-taty : :